Wróg u bram, czyli jak sabotujemy nasze relacje z ludźmi
„Kocha się pomimo czegoś, a nie za coś”, „związek to kompromisy”, „miłość
ci wszystko wybaczy” – znacie to z autopsji?
To wytarte banały, którymi
zaleczamy nasze związkowe frustracje. Oznacza to, że denerwują nas różne rzeczy
w naszych partnerach, ale postanawiamy je jakoś przełknąć w imię wyższego celu.
Czasem się o coś kłócimy, każdy obiecuje poprawę i ciągniemy razem ten wózek. Ktoś
doda, że przecież nie ma ludzi idealnych i wszyscy mamy jakieś wady. Żyjemy
więc w stanie prawie-szczęścia, niemal-zadowolenia i mikro-złości. Nie
przestajemy się złościć na pewne rzeczy, próbujemy je ignorować czy jakoś
zracjonalizować. W ten sposób hodujemy sobie wrogów relacji.
Kim są wrogowie relacji?
Upraszczając, to wszystkie te niekompatybilności naszych relacji z
innymi ludźmi. Czasem mieszkają sobie już pomiędzy nami w naszych związkach.
Bałaganiarstwo partnera, gust, sposoby. Niekiedy stają się zasadniczą przyczyną
pozostawania singlami. Dla jednych bilans zysków z bycia w związku zwyczajnie
jest większy. Zatwardziali single zaś patrzą na tych w związkach i stwierdzają,
że po co oddawać swoją wolność, swobodę i spokój ducha dla wątpliwych
przyjemności wynikających z intymnego obcowania z drugim człowiekiem. „Nie
jestem gotowy/gotowa” znaczy dokładnie tyle, co „wiem, że będę się musiał taaak
poświęcić i nie mam na to zwyczajnie ochoty”.
Skąd pochodzą wrogowie relacji?
Różnice w naszych standardach biorą się z naszego wychowania. Mój
nauczyciel i coach relacji powie, że to wzory. To w tych wczesnych latach
młodzieńczych budujemy nasze wyobrażenia o relacjach romantycznych. Nasi
rodzice to pierwsi wzorodawcy. I nieważne, czy negujemy ich postawy czy uważamy
za najlepsze. Tendencja do nieświadomego odnoszenia się do wpojonych nam norm
jest tak mocna, że często nie zdajemy sobie z niej sprawy. Pierwsze, zwykle
nieporadne doświadczenia miłosne ugruntowują w nas pewne wyobrażenia i potem z
nimi właśnie wchodzimy w dorosłość. Mamy swoją opinię o porządku (i bałaganie),
punktualności (lub jej braku), dobrym wychowaniu i manierach, gustach,
sposobach spędzania wolnego czasu i regułach, które powinny rządzić związkiem.
Wrogowie relacji to wszystkie niezgodności naszego wzoru z czyimś.
Jak zidentyfikować wrogów relacji?
Wydaje się to proste, bo wiemy, co nas denerwuje w innych. Rzadko
jednak decydujemy się nieco wgłębić zarówno w nasze własne wzory, jak i wzory
innych. Oznacza to nie tylko, że wiemy, dlaczego coś nas denerwuje, ale wnikamy
głębiej. Musimy się zastanowić najpierw dlaczego dla nas pewne rzeczy są ważne.
Porządek w domu, rodzaj aktywności czy przyzwyczajenia higieniczne. Potem musimy
natomiast wykonać pracę największą – wniknąć w wartości (potencjalnego?)
partnera. Z jakiego powodu czuje się bezpiecznie w sprzątniętym domu, jak
buduje swoją pewność siebie w oparciu o pewne aktywności, jakie czerpie
korzyści z pewnego stylu życia. Brzmi to bardzo skomplikowanie, ale tylko
dlatego, że sami rzadko zadajemy sobie pytania o prawdziwe powody życia w
pewnych przekonaniach o słuszności naszych działań. A może się okazać, że
bezpieczeństwo kojarzy nam się z pewnym konkretnym wzorem porządkowania
przestrzeni, sposób spędzania wolnego czasu ma być realizacją niespełnionych
pragnień z dzieciństwa a wartości, które wyznajemy wynikają z braku
zrozumienia, których doświadczyliśmy w naszym wczesnym środowisku.
Chcę Was tym samym zachęcić, to pytania głębiej. Nie tylko dlaczego
– bo tak. Ale z jakiego powodu, co mi to daje, jak siebie pojmuję, gdy
realizuję pewne zasady.
Jak obłaskawić wroga relacji?
Dojście do
właściwych wniosków, dokopanie się do własnych i cudzych prawdziwych przyczyn
pewnego zachowania jest niezwykle wymagającą sprawą. Oznacza, że musimy
połączyć się z naszą (czyjąś) przeszłością i dokonać na niej pewnej
racjonalizacji. Ująć ją w słowa i emocje. Potem się z tym pogodzić. Dopiero
wtedy nauczymy się przestać denerwować. Wykazanie się elementarną ciekawością
wobec postaw własnych i naszych partnerów może okazać się przełomem. Mam dla
Was kilka porad, jak to zrobić:
-
Pytamy zawsze najpierw siebie. Czemu coś nas boli, drażni, jakie mamy odczucia
z tym związane, kto w naszym życiu robił podobnie, albo był zupełnie inny, jak
to wpływa na nasze funkcjonowanie, czy to duży czy mały problem. Oczywiście
sami musicie poszerzać perspektywę zadając sobie pytania. Nie szukacie winnych
w sobie, ani w innych.
-
Nie zmuszamy nikogo do odpowiadania na nasze pytania. Możemy powiedzieć, że
jest to dla nas ważne, żeby lepiej zrozumieć drugiego człowieka. Gdy
doświadczamy odmowy, musimy się z nią pogodzić i, albo przestać się tym
denerwować, albo dać mu ten tekst do przeczytania licząc, że się otworzy. Jeśli
jedno z Was nie widzi potrzeby pracy nad związkiem, a drugie nie jest w stanie
pogodzić się z jakimś zachowaniem partnera, widocznie związek nie jest
symetryczny i może nie ma przyszłości.
-
Jeśli dostaniemy jakąś odpowiedź od partnera, nie zaczynamy odpowiedzi od
„ale…”. Doceńmy, że ktoś podjął trud i przyjmijmy odpowiedź do wiadomości.
Przemyślmy ją. Nie oceniajmy, nie odnośmy do siebie. To tylko (i aż) czyjeś
lęki i projekcje a nie podsumowanie naszej działalności.
-
Podejmując taką pracę, musimy liczyć się z konsekwencjami. A będą i przyjemne
(a nawet bardzo) i trudne. Za docieraniem do źródeł swoich problemów leży
potrzeba zmiany. Może się okazać, że zmiana będzie dotyczyła zarówno ciebie,
partnera, jak i całej dynamiki waszej relacji.
-
Nigdy nie oczekuj zmiany od nikogo, poza sobą. Jeśli dasz radę uświadomić
sobie, że boisz się uciekającego czasu; nie jesteś pewien/pewna swojego
partnera; czujesz się mniej atrakcyjny/a i wiele innych tego typu odpowiedzi,
do których w końcu dotrzesz; sam zrozumiesz, że tylko własna odpowiedź i
decyzja; nie narzucona przez kogoś; może być skutecznie realizowana.
Wiem, że tym artykułem wrzucam Wam na głowę wiele myśli i
potencjalnych działań. Dojrzała miłość to jednak nie rurki z kremem i czasem
trzeba wiele w sobie odnaleźć, żeby móc być szczęśliwym z drugim człowiekiem. Nie
chcę negować naturalności i lekkości, która w wielkiej mierze cechuje dobre
relacje. Chcę tylko, żebyście pytali i ciągle poznawali siebie nawzajem, co
buduje w nas świadomość. Z czasem nie jesteśmy razem „pomimo czegoś”, ale
właśnie za coś. Nawet jeśli to coś, jest tak radykalnie inne od naszych
własnych.
Nieodmiennie życzę Wam powodzenia
w Waszych relacjach. Wiem, że niełatwo poradzić sobie z pewnymi aspektami
samemu (a nawet we dwoje). Właśnie dlatego tworzymy dla Was z Różą Studio
Relacji – miejsce, w którym możemy swobodnie porozmawiać o wątpliwościach,
zmartwieniach i planach na przyszłość. Zachęcam Was do spotkania z nami.
JH Sawicka
0 komentarze:
Prześlij komentarz